bladożółta i obwisła jak stary koc, kąciki ust opadały
w pełnym niezadowolenia grymasie. 122 JEDNA DLA PIĘCIU - Jestem Malinda Compton, opiekunka Darrena - powiedziała Malinda wyciągając ku niej rękę. Pani Gordon zignorowała gest Malindy. - Tak - odparła, spoglądając znad haczykowatego nosa. - Słyszałam, że mają kogoś nowego. Trudno było nie usłyszeć nuty pogardy w tej odpowiedzi. Trzeba przyznać Malindzie, że była bardzo cierpliwa. - Słyszałam, że pani i Darren mieliście jakiś problem w stołówce - powiedziała spokojnie. - To Darren miał problem - poprawiła ją pani Gordon. Malinda musiała głęboko odetchnąć, żeby się uspokoić, bo wszystko się w niej gotowało. - Właśnie, mówił mi, że niechcący wylał mleko. Nauczycielka uniosła brwi, ale urody jej to nie poprawiło. - Wygląda na to, że panią oszukał. - Pani Gordon wygładziła rękaw sukienki. - Na szczęście ze mną to się nie udało. Mam nadzieję, że tym razem dostał dobrą nauczkę. - Czy pani naprawdę uważa, że wylewając mu resztę mleka na głowę dała mu pani nauczkę? - Malinda nie pozwoliła sobie przerwać. - Otóż myli się pani. Udało się pani tylko tak bardzo zawstydzić go przed klasą, że teraz nie chce chodzić do szkoły. - To tylko histeria. Dzieci często tak robią, kiedy chcą postawić na swoim. Pokusa była zbyt wielka. Malinda uniosła rękę i przechyliła szklankę z ponczem nad głową pani Gordon. Gęsty czerwony płyn spłynął po twarzy nauczycielki. Stojący w pobliżu rodzice z okrzykiem przerażenia JEDNA DLA PIĘCIU 123 odskoczyli w bok. Wszyscy patrzyli teraz na Malindę i panią Gordon. Malinda odstawiła szklankę na biurko i otrzepała ręce. Obrzuciła panią Gordon morderczym spojrzeniem. - Teraz już pani wie, co czuje człowiek publicznie ośmieszony - powiedziała i obróciwszy się na pięcie, z wysoko uniesioną głową pomaszerowała do drzwi. Prawie zmyliła krok, kiedy zobaczyła stojącego w progu Jacka. Uśmiech na jego twarzy był większy niż Teksas. Minęła go z uniesioną wysoko brodą. - Nic nie mów - rzuciła przez zęby. - Proszę cię, nic nie mów. - Nawet bym się nie odważył - zaśmiał się Jack i ruszył za nią. Malindzie tak trzęsły się ręce, że nie była w stanie włożyć głupiego kluczyka do zamka drzwi swego auta. Zniechęcona i zdenerwowana spojrzała na