Nie powinna przywiązywać się do tej rodziny, ponieważ skończy się
to jedynie cierpieniem i łzami. Wiedziała, że gdy nadejdzie czas rozstania, dzieci będą rozpaczać, a jej też serce niemal pęknie z bólu. Ale podpisała z Theodore’em tylko krótkoterminową umowę. Nigdy nie zamierzała zajmować się przez całe życie opieką nad cudzymi dziećmi – a już z pewnością nie chce mieć własnych! Wzdrygnęła się na myśl o fizycznym zbliżeniu z mężczyzną, które trzeba znieść, by wydać na świat potomstwo. Nagle uśmiechnęła się, spostrzegłszy polną myszkę drepczącą przez trawę w ogrodzie. To małe stworzonko ma życie o wiele mniej skomplikowane od niej. Potrzebuje jedynie znaleźć dość jedzenia, by przeżyć. Odwróciła się od okna. Nie, pozostanie tutaj nie zaspokoi jej ambicji. Musi znaleźć sobie jakiś cel. Z pewnością jest coś, o czym jeszcze nie pomyślała, a co da jej poczucie spełnienia. Ale żeby to odkryć, musi opuścić ten dom i jego mieszkańców. Wyjęła komórkę, wybrała numer Sama i prawie natychmiast usłyszała jego znajomy miły głos. – Lily! Wspaniale, że dzwonisz! Opowiadaj! Jak ci idzie praca? – W porządku – odrzekła lakonicznie. Zachichotał. – A pan Przystojniak? – Kto? – Daj spokój, dobrze wiesz. Mężczyzna, którego poznałaś w samolocie. Przecież to u niego pracujesz, prawda? – Tak, opiekuję się jego dziećmi – przyznała. – Ale to tylko praca, która zresztą niedługo się skończy. Jesienią będę już wolna jak ptak. Pomimo jej wysiłków, by zachować beztroski ton, przy ostatnich słowach wyrwał się jej stłumiony szloch. Przełknęła z trudem, by się opanować. Brat milczał przez chwilę. – Dobrze się czujesz? Co się stało? – spytał wreszcie z wahaniem. – Chyba cię nie skrzywdził, co? Nie próbował cię napastować ani... – Oczywiście, że nie, głuptasie! – zaprzeczyła i wytarła nos. – Po prostu usiłowałam powstrzymać kichnięcie – skłamała. – Uważaj na siebie, Lily. – Nie martw się. Wiesz przecież, że przez całe życie radzę sobie sama. – Pamiętaj, że zawsze jesteś mile widziana w moim hotelu – powiedział serdecznie. – Przyjedź do Rzymu na przedłużone wakacje. Będziesz mogła zastanowić się nad swoją przyszłością, a może nawet znajdziesz tu jakąś ciekawą pracę. Gawędzili jeszcze przez parę chwil. Podekscytowany Sam opowiedział siostrze z dumą o swych zawodowych sukcesach. Wreszcie skończyli rozmowę i Lily z uśmiechem schowała komórkę. Wciąż jeszcze z trudem potrafiła uwierzyć, że ma brata, który się o nią troszczy. Wprawdzie nie widywali się zbyt często, ale cudownie było wiedzieć, że Sam jest tam, we Włoszech, i myśli o niej. Nazajutrz rano przy śniadaniu Theo lekkim tonem oznajmił dzieciom, że zjawi się ktoś, kto może pomóc się nimi opiekować. – Nie chcemy nikogo innego – powiedziała Freya, a chłopcy poparli ją gorliwie. Lily stała odwrócona do nich plecami i przygotowywała mleczne koktajle. – Nie uprzedzajcie się z góry – rzuciła. – Zresztą, ta osoba przyjdzie