...
Nie mogła myśleć o tym zbyt intensywnie, aby się nie załamać. Zdrada Diaza bolała jeszcze bardziej niż oszustwa Susanny. Ufała temu facetowi bardziej niż komukolwiek na świecie. Oddała mu swoją duszę, ciało, całe swe życie. Czemu miałby jej zrobić coś takiego, wiedząc, ile czasu i energii poświęciła na szukanie Justina? Równie dobrze mógł pchnąć ją nożem w plecy. Rozpamiętywała każdą wspólnie spędzoną chwilę, szukając jakiegoś wytłumaczenia, wskazówki. Nie znalazła. Albo Diaz zwariował tamtej ostatniej nocy, albo od samego początku miał swoje plany Przekraczając rogatki El Paso, czuli już wielkie zmęczenie. Minęła północ, a oni byli na nogach od wczesnego ranka, co najmniej osiemnaście godzin. Od Carlsbadu prowadziła już Milla. W El Paso wysadziła Ripa przed hotelem i pojechała do domu. Powoli i ostrożnie, wiedziała, jak bardzo jest skonana. Otworzywszy drzwi garażowe i wjechawszy toyotą do środka, Milla prawie przeoczyła półciężarówkę już zaparkowaną w swoim podwójnym garażu. Wysiadła powoli, patrząc na drugi samochód: drań naprawdę miał tupet. Po tym, co zrobił... Nie chciała się teraz z nim kłócić, była zbyt wyczerpana. Ale chciała, by wyniósł się z jej domu i z jej życia. Weszła z garażu do kuchni, rzuciła torebkę i papiery na stół. Świeciło się w dużym pokoju. Diaz stanął w drzwiach, patrząc na Millę bez słowa. Nie spojrzała na niego. Nie mogła. Czuła, jak trzęsie się cała, musiała oprzeć się o stół. an43 380 - Susanna wpadła - powiedział wreszcie mężczyzna. - Aresztowali ją. True też. Ledwie kilka godzin temu. - To dobrze - odparła krótko. Żadnych wyjaśnień: gdzie był, co robił, czemu wymknął się w środku nocy, co zajmowało go przez ostatnie dwa dni. Spojrzała na niego z zimną furią i nienawiścią w oczach. - Wynoś się. Na jego twarzy odbiło się zaskoczenie, ale po chwili widziała już tylko profesjonalną maskę, tak martwą i wypraną z emocji jak nigdy Wyprostował się. - Nie sprawdziłeś dokładnie - powiedziała - a tam była kamera ochrony. Nagrali cię, przyłapali na gorącym uczynku. Milczał, patrząc na nią, pozwalając czasowi płynąć. - To było najlepsze rozwiązanie - powiedział wreszcie łagodnym tonem. - Już czas zapomnieć. Minęło dziesięć lat. To już nie jest twój syn, Millo. To syn innych ludzi. Zniszczysz mu życie, pojawiając się teraz. - Nie odzywaj się do mnie! - krzyknęła. Nic nie rozumiał, nie miał pojęcia, co ona czuje. - Nie... miałeś... prawa! To moje dziecko, ty draniu! Wrzeszcząc na niego, bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści. - Już nie - powiedział Diaz. Stał tam niczym sędzia ludzkich losów, twardy i niewzruszony. Niewrażliwy na uczucia. Miała ochotę go zabić. an43