znów ją popchnął, a ona upadła na plecy, tracąc oddech.
– Dobrze, będę cię traktował jak inne kobiety – powtórzył, rozpinając rozporek. – Starałem się odnosić do ciebie w wyjątkowy sposób, ale jak widać, to ci nie odpowiada. Nie lubisz tego. – Zmusił ją do rozsunięcia nóg. – Dobrze, bądź więc taka jak inne. Wszedł w nią jednym mocnym ruchem. Julianna krzyknęła z przerażenia. Wchodził w nią raz za razem, a ona widziała tylko jego zaciętą twarz. Robił to tak, jakby chciał zrobić dziurę w jej macicy i zniszczyć nienarodzone dziecko. Po chwili klęknął, ale koszmar jeszcze się nie skończył. Teraz odwrócił Juliannę na brzuch i wbił palce w jej biodra, przyciągając ją do siebie. Znowu poczuła go w sobie. – No i jak ci się podoba, księżniczko? – wydyszał. – Lubisz robić to w taki sposób, moja mała? – Zaśmiał się okrutnie. – Zacznij chrząkać jak zwierzę! Stań się kurwą! Przecież tak jest ci o wiele lepiej... Próbowała się odsunąć, ale trzymał ją mocno. – No chrząkaj! Stań się maciorą, tak jak inne kobiety! Początkowo myślała, że żartuje, ale kiedy uścisk stał się jeszcze silniejszy, szlochając, zrobiła to, co jej kazał. Czuła się zhańbiona. Chciała zwinąć się w malutką kuleczkę, której John nie zdołałby nigdy wypatrzyć. Chciała umrzeć. Nagle osiągnął orgazm. Jego dłonie zacisnęły się na jej wrażliwych piersiach i Julianna krzyknęła z bólu. John dyszał tuż za nią niczym bestia. Puścił ją wreszcie, a ona bez siły upadła na chłodną terakotę. Wydawało jej się, że ma porozrywane wnętrzności, jakby ktoś pokroił je tępym nożem. Pochlipując i jęcząc, zwinęła się w kłębek, starając się chronić brzuch i piersi. – Teraz jesteś taka jak inne – usłyszała nad sobą jego głos. Zapiął spodnie. – Taka jak twoja matka. Zadowolona? Poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. Próbowała to powstrzymać, ale nie zdołała. Zdążyła tylko odwrócić głowę i zwymiotowała. John pokręcił z niesmakiem głową, a potem rzucił jej ręcznik. – Masz się pozbyć tego dziecka, jasne? Skinęła głową. – Do tej pory ci ufałem. Czy to był błąd? Jęknęła, próbując zaprzeczyć. – Dobrze. Mam nadzieję, że już nigdy mi się nie sprzeciwisz. W innym wypadku będę cię musiał ukarać. Jasne? Znowu skinęła głową, ale tym razem mu to nie wystarczyło. – Jasne? – powtórzył. – Tak – szepnęła. – Zrób to jutro, inaczej sam się tym zajmę – rzucił jeszcze i wyszedł. Julianna poczuła, że drży z przerażenia. Powoli zaczęła wracać do rzeczywistości. Nagle zdała sobie sprawę, że zwinięta w kłębek leży na podłodze łazienki. Łzy rozpaczy spływały jej po policzkach. I było bardzo zimno. Później matka powiedziała jej prawdę o Johnie. Był mordercą pracującym dla CIA. Potworem, we- dług słów Clarka Russella. Człowiekiem, który był gotów zabijać bez najmniejszego wahania.