ślad.
Robiło się coraz ciemniej. Rozejrzał się dookoła, próbując się zorientować. Beznadziejne... Z jego perspektywy wrzosowisko było przeklętym przez Boga, dzikim pustkowiem, które z nadejściem nocy zmienia się w upiorną czarną otchłań. Flic i Kahli zaraz nadejdą. Chyba że pies utknął w mokradle. Spojrzał na swoje nogi, podniósł lewą i postawił znów na ziemi. Przynajmniej tu jest dość twardo. Szukaj bransoletki! Czas płynął. Robiło się ciemno, zaczął padać deszcz, wiatr się wzmagał. Wrzosowisko stawało się coraz bardziej wrogie. Żadnego śladu bransoletki, zresztą prawdę rzekłszy, Matthew przestał jej szukać. Musiał skoncentrować się teraz na odnalezieniu Flic i Kaniego. Nawoływał ich już wcześniej, podnosząc coraz bardziej głos, ale ewentualną odpowiedź zagłuszały podmuchy wichru, skrzypienie gałęzi i chrzęst trawy. I jeszcze głos jakiegoś zwierzęcia. Nie psa, nieco bardziej piskliwy. Może lisa? Jak się mówi na całą bandę lisów? - Flic! - wrzasnął znowu prosto w deszcz. - Felicity! Powiedziała, że grasowały tu wilki. Ale całe wieki temu. I nagle przyszło mu na myśl coś tysiąckrotnie bardziej przerażającego niż cała wataha wilków. Co powie Karolina, kiedy Matthew się przyzna, że zgubił jej córkę? W domu paliły się wszystkie światła, kiedy wreszcie, skrajnie wyczerpany, dowlókł się pod frontowe drzwi i włożył klucz do zamka yale. Drzwi otworzyły się jeszcze zanim zdołał go przekręcić. - Matthew, dzięki Bogu! - Flic objęła go ramionami. - Nic ci nie jest! - Uściskał ją z czystej radości, po czym cofnął się, żeby na nią popatrzeć. Miała na sobie bladoniebieski płaszcz kąpielowy i włosy zawinięte w turban z ręcznika. Tuż za nią kręcił się Kahli, bez jednej grudki błota czy choćby źdźbła trawy na świeżo wyszczotkowanej sierści. - Matty, zdrów i cały! - Chloe wybiegła z kuchni i też rzuciła mu się na szyję. Zamknął drzwi zabłoconym butem, odcinając się od ohydnych ciemności. - Jakiś ty brudny! Wpadłeś do sadzawki, czy co? - Mamo! - zawołała Imogen, patrząc ku górze z podnóża schodów. - Wrócił! - Mama odchodziła od zmysłów ze zmartwienia - wyjaśniła mu Flic. - Jak my wszystkie, prawda, Imo? Na górze trzasnęły drzwi i rozległy się kroki. - Mama przeżyła piekło - opowiadała Imogen. - Chciała wzywać policję i organizować ekipę ratunkową, aleśmy jej wytłumaczyły, że po prostu się zgubiłeś. - Wpadł do sadzawki - odezwała się Chloe. - Mógł utonąć. - Nie wpadłem do żadnej sadzawki, serduszko - zapewnił ją Matthew. - Ale to średnia przyjemność błąkać się nocą po wrzosowisku. Karolina zbiegła ze schodów prosto w jego ramiona.