- W następny poniedziałek - zdecydowała się nagle
Joannę, jakby chciała mieć to już za sobą. - Czy to będzie możliwe? Bo właśnie w poniedziałki Tony ma więcej pracy. - Jeszcze nie wiem, pani Patston. - Allbeury zerknął w kalendarz. - Muszę posprawdzać kilka uzgodnień, ale nie przewiduję przeszkód. - Co pan miał na myśli, mówiąc o zatrzymaniu męża? - spytała nagle Joanne. - Chyba nie stanie mu się nic złego? - Zatrzymają go interesy, pani Patston, nic ponadto. - A jest pan pewien, że nie będzie zły po powrocie? - Przeciwnie. Dopilnujemy, żeby to, czym będzie się zajmował w dniu naszego spotkania, wprawiło go w świetny humor. Czyli na razie mam pani zgodę? - Tak, panie Allbeury. Bardzo dziękuję. - Miejmy nadzieję, że uda się nam znaleźć dla pani jakieś wyjście. 30 Helen Shipley nie cierpiała chodzić do sądu nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach. Nawet jeśli abstrahując od wyroku, nie miała cienia wątpliwości, że racja leży po stronie policji, a oskarżony czy oskarżona w pełni zasługuje na swój los, zawsze żołądek się jej skręcał i ciarki chodziły po grzbiecie, kiedy widziała ich na sali. - Jak na gliniarza, za bardzo się migasz od kibicowania wymiarowi sprawiedliwości - wytykał jej ojciec, a zarazem największy krytyk, Graham Shipley. - Bo ich żałuje! - Matka, Patricia, raczej pokpiwała z córki, niż jej broniła. Shipley nie do końca ich żałowała, a jednak miała w sobie ślad czegoś - może humanitaryzmu? - co przynajmniej pozwalało jej zastanowić się przez chwilę nad dwoma nurtującymi ją i budzącymi strach pytaniami: Dlaczego? Jak? Pierwsze wystąpienie Johna Bolsovera przed sądem rejonowym w Hendon było z jej punktu widzenia gorsze od większości podobnych. Nie świadczyła w tej sprawie, wiedziała, że Bolsoverowi odmówią wypuszczenia za kaucją ze względu na wagę zarzutu, obserwując go zaś na ławie oskarżonych, uznała, że jest tak ohydnym typem, za jakiego uważała go od początku, ale... I to właśnie był problem. Wciąż kołatało się jej po głowie to jedno słówko: ale. 31 Ponieważ urodziny Christophera - teraz czterdzieste piąte - przypadały w tym roku w sobotę, Lizzie postanowiła, że będą obchodzone w szczególny sposób. Dzień miał być świętem rodzinnym - lunch z udziałem Angeli i Williama, potem, jeśli pogoda pozwoli, jakieś gry sportowe w ogrodzie przy Holland